poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 3

Oczami Dżesy
Stałam przy oknie, obserwując czy Sandra już nadchodzi. Było już po piętnastej, a ona ciągle nie przychodziła. A co jeśli spotkała Dawida i on powiedział jej całą prawdę. Nie on nie jest taki, dotrzyma słowa i powie jej za miesiąc jak nadal nie będzie wiedziała. A może Patryk jej powiedział. Ten co wymyślił ten cały cyrk. Jak ja go nienawidzę. Chłopak zakochany w sobie. Nic się nie liczy poza jego lustereczkiem w różowej oprawce. Haha gej się znalazł. Nagle usłyszałam śpiew Pezeta. Wyjęłam komórkę z kieszeni. Na ekranie wyświetliło się imię Patryk.
- Czego? - odezwałam się wściekła. Zawsze gdy o nim myślę humor mi się psuję.
- Kwiatuszku spokojnie - kwiatuszek. Tak mnie nazywał gdy byliśmy razem. Tak, dobrze przeczytaliście byłam z tym pedałem. - Słyszałem że wyjeżdżasz. Mam dla ciebie dobrą wiadomość.
-  Haha zacny suchar, milordzie. Nigdy nie masz dobrych wiadomości.
- Wyjdź z domu - powiedział podejrzanie. Poszłam zobaczyć się w lustrze. Makijaż był w porządku, włosy przeczesałam palcami, a mój strój uznałam za odpowiedni na spotkanie z nim. Zawsze musiałam dobrze wyglądać przy ludziach, a zwłaszcza przy moich byłych. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam czarne BMW i opierającego się o niego Patryka. Dziwne, że wcześniej go nie zauważyłam, przecież patrzyłam się w okno. Pewnie przez moje przemyślenia. Podeszłam do niego. Jak zwykle na przywitanie pocałował mnie w policzek.
-Sprężaj się, nie mam całego dnia.- popatrzył na zegarek po czym powiedział.
- Jest 15, dzień już prawie minął - spiorunowałam go wzrokiem. - dobrze już dobrze.Trzymaj. - podał mi pudełko średniej wielkości owinięte ładnie papierem kolorowym.
- Co to ma być? - spytałam nie wiedząc o co chodzi. 
-Otwórz to jak będziesz w Londynie.
- Skąd wiesz gdzie jadę?
- Ma się źródła kwiatuszku - poruszał zabawnie brwiami.
- Moi rodzice? - spuścił wzrok w dół. Czyli zgadłam.
-Pójdę już. Udanych wakacji i proszę otwórz to jak będziesz Londynie i najlepiej jakby nikt tego nie widział. Nara - przytulił mnie na pożegnanie i odjechał swoim autem. Weszłam do domu. Zaskoczyło mnie zachowanie Patryka. Niby zakochany w sobie, a prezent mi dał. Uśmiechnęłam się. Podeszłam do walizki pakując pudełko. Nagle zadzwonił dzwonek. Poszłam do drzwi by je otworzyć.
- Hej Dżes - zobaczyłam Sandrę, która mnie przytuliła. Była ubrana w to.- Przepraszam że tak długo ale wiesz rodzice mówili mi jak mam się tam zachowywać, na co uważać, czego nie robić.
- Nie ma sprawy, ale chodźmy już. - wzięłam swoje walizki i zamknęłam dom. Zadzwoniłam po taxi. Czekałyśmy na nią jakieś 5 minut. Gdy przyjechała wsiadłyśmy do niej i pojechałyśmy na lotnisko. Zapłaciłam kierowcy i wyszłyśmy z auta. Zabrałyśmy z bagażnika walizki po czym poszłyśmy na nasz samolot. Gdy go znalazłyśmy weszłyśmy do niego i usiadłyśmy na fotelach. Ja koło okna, a Sandra obok mnie. W trakcie lotu mówiła mi o tych całych One direction. Nie ciekawiło mnie to, ale udawałam, że ją słucham gdy tak naprawdę moje myśli były zupełnie gdzie indziej. Po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że nie słychać już "Oh Harry jest taki słodki, i te jego loczki". Popatrzyłam na przyjaciółkę, która spała. Postanowiłam zrobić to samo i udałam się w objęcia Morfeusza. 

 Oczami Harrego
Przez cały dzień byłem w swoim pokoju. Czemu? To proste przy debilach nie da się leczyć kaca. Tak mówię o tych dziwakach z zespołu, których dziwnie mi to mówić kocham nad życie. Mieszkamy razem. Jesteśmy wszyscy jak bracia, choć często mnie wkurzają, nie wyobrażam sobie życia bez nich.W końcu poszedłem na dół, po schodach. Ostrożnie trzymałem się barierki by nie przewrócić się, a pare razy już mi to się zdarzyło. Nawet na trzeźwo. Gdy byłem już na dole myślałem że zwariowałem. Liam i Niall tańczyli na stole gangam style.
- Opa Gangam Style! - krzyknęli równocześnie.
- Opa wam chłopaki  - przywitałem się z nimi.
- Witaj mój mistrzu - ukłonił mi się Niall, a Li go trzymał by nie upadł
- Blondasku, nie wiem co ćpałeś, ale zmień dilera - on się zaśmiał i zwrócił się do Liama - Słyszałeś powiedział do mnie Blondasku, to jest takie słitaśne.
- Ty uważaj bo nasz "pan kocham marchewki bardziej od swojej matki" będzie zazdrosny - pogroził mu palcem Daddy.
- Z kim ja żyję? - wyszedłem z jadalni i udałem się do salonu. Na kanapie siedział Zayn ze swoim lusterkiem.
- No cześć piękny - zaczął do niego mówić - Co jak co, ale ty jesteś coraz przystojniejszy, jak to robisz? - zamruczał cicho pod nosem - Prawdziwy Adonis. Co mówisz lustereczku? - przyłożył ucho do szkła jakby mu coś w sekrecie mówiło - Uważasz, ze jestem piękniejszy? Aww jesteś taki słodki, że chyba się rozpłaczę. No chodź tu, wiem że tego chcesz - mówiąc to powoli przybliżał lusterko do swoich ust robiąc przy tym dziubek - no daj całusa, takiego megacałuśnego - stało się. Zayn Malik pocałował lusterko. Ale nie raz. Całował długo, coraz namiętniej.
- Zayn głąbie proszę zlituj się! - wykrzyknąłem po czym zasłoniłem ręką oczy.
-Kurde Harold, zero prywatności w tym domu - obrażony wstał z kanapy i udał się do swojego pokoju głaszcząc przy tym lusterko. Kolejny co musi zmienić dilera. Usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor. Leciała nasz piosenka Live while we`re young. Akurat Zayn śpiewał solówkę. W tym momencie coś mi się przypomniało.
- Zabiję gogusia - wstałem z kanapy i szybkością światła pobiegłem na górę do pokoju Zayna. Był w łazience. U nas każdy ma swoją. Układał swoją fryzurkę. Rzuciłem się na niego i zacząłem czochrać jego już ułożone włoski.
- Nieee moja fryzura! - panikował laluś - złaź ze mnie tłuściochu!
- Tłuściochu? - popatrzyłem na niego z oczami mówiące "Pożałujesz tego".
- O nie!
- O tak! - zacząłem go łaskotać.
- Harry, przestań proszę - ledwo mówił, bo się strasznie śmiał.
- Jak przeprosisz - zacząłem go do tego jeszcze dźgać.
- Za co? - nic już nie robiłem tylko leżałem na nim okrakiem.
- Za nazwanie mnie Harold! - powiedziałem wściekły.
- I ty się przez to tak wkurzyłeś - Zayn tak śmiał się, że ledwo łapał oddech.
- Wiesz, że tego nienawidzę. Przeproś! - rozkazałem i dalej go łaskotałem.
- Dobra przepraszam tylko przestań.
- Nie mogłeś tak od razu? - wstałem z niego i jak niby nic wyszedłem z jego pokoju. Poczułem się spragniony więc poszedłem do kuchni. Otworzyłem lodówkę, która była pusta. Prawie pusta. Na dole było pełno marchewek, a w drzwiczkach pusta butelka wody. Wyjąłem ją, by wyrzucić do śmietnika. Otworzyłem szafkę, która znajdowała się pod zlewem.
- Harry! Wstałeś złotko - w małym pomieszczeniu znajdował się skulony Louis, który jadł marchewki.
- Co ty tu robisz?
- Eeee no nie wiem jem? - pokazał na warzywo po czym go ugryzł.
- No tak widzę ale czemu tu, pod zlewem i to jeszcze koło śmietnika?
- Tu smakuje najlepiej - odpowiedział z pełną buzią pasiasty.
- A no tak głupie pytanie - powiedziałem lekko zakłopotany - Lou zrobisz coś dla mnie?
- Co tylko chcesz Loczku - wysłał mi w powietrzu buziaka.
- Wyrzuć to - rzuciłem w niego butelką i zamknąłem drzwiczki.
- Co za kretyn.
- Ej słyszałem! - wykrzyknął pan Marchewka. Cicho się zaśmiałem. Postanowiłem zrobić zakupy. Wziąłem portfel i wyszedłem z domu.

Oczami Sandry
Wylądowaliśmy. Jesteśmy w Londynie! Wyszłyśmy z samolotu, a łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Gdy Dżesa zobaczyła mój stan, mocno mnie przytuliła.
-Spokojnie wiem, że się cieszysz, ale musisz się opanować.
- Masz rację, nie mogę w tym mieście wyglądać na beksę - wyciągnęłam z torebki chusteczki i wytarłam nią policzki oraz nos. Następnie wymusiłam uśmiech.
- Cudownie, chodź - Dżesa pociągnęła mnie za sobą. Znów wsiadłyśmy do taksówki. Dziewczyna podała kierowcy adres naszego domu. Było już ciemno, a miasto było pięknie oświetlone. Zapłaciłyśmy za podwózkę. Gdy wysiadłam ujrzałam piękną willę.
- My tu mieszkamy? - spytałam nie dowierzając.
- Tak. Może być?
- Żartujesz tu jest cudnie!
- Chodź - szłam za Dżesą. Wyciągnęła klucze z torebki i otworzyła drzwi. Postawiłyśmy walizki w korytarzu, a ja otworzyłam buzię z wrażenia. - A więc tu jest salon - przyjaciółka pokazywała poszczególne pomieszczenia - tu jadalnia połączona z kuchnią. Schody prowadzą do naszych pokoi i łazienki. Odpocznij sobie, a ja pójdę kupić coś na jutro na śniadanie. - miała już wychodzić kiedy ją zatrzymałam.
- Dżesa - odwróciła się w moją stronę - Dziękuję, za wszystko - powiedziałam.
- Nie ma za co - przytuliłyśmy się. Gdy wyszła na zakupy, usiadłam na blacie i pomyślałam, że to będą najlepsze wakacje. Nic ich nie zepsuję.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział nudny, bo na razie dziewczyny się wprowadzają, ale następny rozdział postaram się dodać ciekawszy. Nie przestawajcie komentować to dla mnie ważne.



3 komentarze:

  1. Ubóstwiam cię! Naucz mnie tak pisać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super !! Masz bardzo fajny styl pisania :D czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wciągające! ^.^
    Podoba mi się ;)
    Pozdrawiam - Karolina (wiesz,która Karolina,ta najbardziej nienormalna xd).

    OdpowiedzUsuń