niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 6

Oczami Sandry
Byłam zawiedziona po tym jak mnie Harry potraktował. Zawsze myślałam, że oni są tacy mili, chętnie rozmawiają z fankami i że są one dla nich najważniejsze jak w niektórych wywiadach mówili. A tu takie zachowanie. I jeszcze Dżesa. Czemu mi nic nie powiedziała? Myślała, że będę świrować? Może miała rację, ale przyjaźnimy się. Powinna mi o tym powiedzieć. Nie wiem co o tym myśleć. Szłam przez park i widziałam wokół małe bawiące się dzieci. Nagle ktoś mnie potrącił. Upadłam.
- Ojej przepraszam nic ci nie jest? - brunet podał mi rękę pomagając wstać. Popatrzyłam na niego. Posiadał śliczne brązowe oczy, przepełnione troską. Chłopak był niewiele wyższy ode mnie. Miał na sobie niebieską bejsbolówkę. Wtedy się zorientowałam kim on jest. Bardzo się zaczerwieniłam. - Nie masz gorączki, jesteś cała czerwona - spytał się mnie, a ja nie umiałam nic z siebie wydobyć, żadnego słowa, choć jednej literki, po prostu nic. Jego uroda działała na mnie onieśmielająco. - Pójść z tobą do lekarza, chyba cię jeszcze gardło boli - zapewne stwierdził tak, że nic nie mówiłam. Nie umiałam. Chciałam się zapaść pod ziemię. Po długiej ciszy z mojej strony wreszcie się odważyłam.
- Jestem zdrowa - tylko tyle umiałam z siebie wydusić, albo aż tyle. 
- Jesteś pewna? Byłaś bardzo czerwona na pewno nic ci nie jest?
- Nic mi nie jest. Przepraszam.
- Nie szkodzi. - posłał mi ciepły, szczery uśmiech. Miałam już iść kiedy mnie przytrzymał..
- Poczekaj jeszcze. Może to głupie pytanie ale wiesz kto to Harry Styles?
- Tak - rzekłam mało entuzjastycznie.
- Widziałaś  go może? Pokłóciliśmy się i chciałem go przeprosić
- Chyba ci to szybko nie pójdzie.
- Czemu?
- Bo jest z Dżesą, moją przyjaciółką.
- Tak? - uśmiechnął się szeroko pokazując swoje białe ząbki.
- Tak pewnie gdzieś poszli.
- Czyli miałem rację. Jednak coś tam wiem. - tryskał radością, aż mi się ona udzieliła. Czułam się już pewniej przy nim.
- Ale z czym miałeś rację?
- Powiem ci, ale może gdzieś pójdziemy co? Na jakieś lody.
- Ze mną? - nie dowierzałam. Miałam sto myśli na sekundę. Nie wiedziałam czy się zgodzić czy nie. Przecież go nie znałam. Tylko tyle co w telewizji. W końcu wydukałam.- Z chęcią - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy przed siebie. Chłopak wytłumaczył mi czemu Loczek się na niego obraził. Myślałam, że to będzie coś bardziej poważnego, a nie jakaś błahostka jak uznanie że Harry się zakochał.
- Często się kłócimy. Zazwyczaj są to bzdury. Ostatnio Niall wściekł się na Liama bo ten mu zabrał kupon na darmowe frytki. Tak na niego wrzeszczał, że nasza sąsiadka wezwała policję bo myślała, że złodziej nas napadł.
- I co policja na to?
- Śmiali się z nich. Jeden nawet powiedział, że powinni iść to trudnych spraw.
- Lepsza ukryta prawda.
- Bo wampir Mikołaj.
- Skąd o tym wiesz? To leci w Polsce.
- Chodziłem do podstawówki z chłopakiem, który był z Polski. Jego rodzice byli alkoholikami więc przygarnęła go inna rodzina. Jego opiekunowie dostali tu prace więc mieszkał przez pewien czas z nimi. Gdy stał się pełnoletni wrócił do Polski. Nadal utrzymujemy ze sobą kontakt. Jak znajdzie jakieś fajne filmiki to mi je przesyła. A jeśli są polskie to pisze mi do tego tłumaczenie. Więc mięsnego jeża też znam.
- Mięsny jeż, mięsny jeż ty go zjesz. - zaczęliśmy śpiewać to jakże idiotyczną piosenkę. Nauczył się tego po polsku, ale jego wymowa nie była perfekcyjna zwłaszcza przy słowie jeż. Ale mówił to tak słodko, że w ogóle mi to nie przeszkadzało. Znajdowaliśmy się w centrum miasta. Mnóstwo ludzi, którzy się gdzieś śpieszyli. Nie zauważali nawet, że koło nich stoi Zayn Malik. Mulatowi się to podobało. Poszliśmy do najbliższej budki z lodami.
- Jaki chcesz smak? - spytał się wyciągając z kieszeni portfel.
- Żaden. Nic nie chcę. - rzekłam cicho.
- Czemu jesteś chuda, nie musisz martwić się o figurę.
- Nie o to chodzi. Nie mam kasy - znów pojawił się ten sam problem. Rodzice dali mi na wyjazd 300 zł. Pewnie myślicie, że to mało jak na 2 miesiące, ale ja się cieszyłam z tego. Z finansów moich rodziców to naprawdę dużo, ale nie chciałam tego od razu wykorzystać na jakieś pierdoły.
- Głuptasie ja stawiam. To jaki chcesz smak?
- Nie, nie mogę - nie chciałam litości
- Nie wygłupiaj się. To nic takiego. Powiedz jaki chcesz smak lodów i nie psuj tej chwili - chciał rzec stanowczo, ale przez jego lekki śmiech nie za bardzo mu to wyszło.
- Truskawka i cytryna - Zayn posłał mi ciepły uśmiech i zamówił. Podał mi różek i ruszyliśmy. Nie obchodziło mnie gdzie. Ważne że z nim.
- A tak w ogóle to jak się nazywasz? - zapomniałam, że mu się jeszcze nie przedstawiłam.
- Sandra.
- Ładnie - znów się do mnie uśmiechnął. Czułam się tak swobodnie i bezpiecznie przy nim.

Oczami Dżesy
- Skąd jesteś? Nie masz brytyjskiego akcentu - zapytał mnie Harry gdy spokojnie spacerowaliśmy londyńskimi uliczkami.
- Aż tak to widać? 
- I pare słówek źle wymawiasz. - zaśmiałam się
- Jestem z Polski.
- No, no dziewczyna z Azji zawitała do Europy miło mi.
- Jestem z Europy debilu - szturchnęłam go w ramię.
- Ał - jęknął i zaczął masować obolałe miejsce - To gdzie leży Polska?
- Martwi mnie twoja niewiedza - rzekłam rozbawiona.
- A więc musisz uratować świat z mojej głupoty.
- Choćbym nie wiem co zrobiła ty i tak nie zmądrzejesz - pokazałam mu język.
- Przegięłaś - popatrzył na mnie groźnym wzrokiem. Nie miałam innego wyjścia musiałam uciekać. Biegłam ile miałam sił w nogach, ale że nienawidzę wfu i rzadko kiedy ćwiczyłam szybko się zmęczyłam i usiadłam przy najbliższym drzewie. Pare chwil później dołączył do mnie Loczek, który strasznie dyszał.
- Nie masz kondycji - powiedział choć ledwie dało się go zrozumieć.
- Wzajemnie.
- Ja dyszę specjalnie byś nie była jedyna - zaśmiał się. Jego oddech nabierał już normalnego tępa.
- Ty to się o mnie nie martw - rzekłam zdenerwowana, ale na niego chyba nie zrobiło to wrażenia
-  Nie odchodźmy lepiej od tematu. A więc gdzie leży Polska?
- Naprawdę cię to ciekawi? - kiwnął głową - No Polska leży, no jakby ci to powiedzieć...
- To powiedz z czym graniczy.
- Z czym graniczy? Eeee z niczym - rzekłam poważnie, a on się śmiał.
- Wybacz ale co ty miałaś z geografii? Pewnie jeden.
- Ej ze sprawdzianów jedynki były, ale moje oczy dostały dwa na koniec roku - pokazałam jak oczarowałam nauczyciela.
- Ja bym ci dał szóstkę.
- Nie przesadzaj.
- Nie jestem ogrodnikiem by przesadzać.
- Jak chcesz to ci dam jakieś kwiatki.
- Kwiaty to ja powinienem dać tobie.
- I tak je wyrzucę do śmietnika.
- To ci będę tyle kupować że zabraknie ci śmietników i zatrzymasz jeden bukiet w domu.
- Ale wiesz o tym że zbankrutujesz.
- To wtedy będę brać pieniądze od Zayna.
- Kogo? - spytałam, bo mało się z nim znałam by wiedzieć z kim się przyjaźni.
- Kolega z zespołu.
- To twój najlepszy przyjaciel?
- W całą piątkę jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Choć muszę przyznać, ze on mnie wkurza najczęściej.
- To dlatego chcesz mu zabrać pieniądze? - zapytałam choć bardziej brzmiało to na stwierdzenie.
- Jak mi zabraknie owszem, ale na razie mam tyle kasy, że nie wiem co z nimi zrobić. - zaśmiał się
- Serio? A pamiętasz nasze pierwsze spotkanie?
- Ej to nie fair wtedy to zapomniałem wziąć kasy.
- Tak się teraz mówi - znów pokazałam mu język. Lubiłam to robić.Rozejrzałam się po miejscu gdzie się znajdowaliśmy. Był to mały park. Prawdopodobnie mało ludzi znało tą okolicę. Nie dziwie się, była ona na uboczu. Na środku  widniało malutkie jeziorko obłożone dookoła kamieniami średniej wielkości. Wokół niego zostały posadzone kwiaty różnego rodzaju i koloru. Spojrzałam na niebo. Była jak kołdra z chmur. Piękna i niepowtarzalna.
- Ładnie co? - zapytał Harry, widząc moje zachwycenie wymalowane na twarzy.
- Bardzo - zerknęłam na niego. Był uśmiechnięty i patrzył wprost w moje oczy. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Chłopak przybliżył się ku mnie. Zrobiłam to samo. Nasze usta już prawie się stykały. Loczek oblizał górną wargę. Swoją ciepłą dłonią dotknął mojej twarzy. Kąciki moich ust się uniosły. Wplątałam swoje ręce w jego włosy. Byliśmy tak blisko że słyszałam jak bije jego serce. Nagle poczułam wibracje w kieszeni. Wstałam jak oparzona i zobaczyłam na wiadomość:

"Hej! I jak podoba ci się prezent?" - Patryk

- Jaki do cholery...- powiedziałam cicho ale już mi się przypomniało. Chodziło o pudełko co mi dał w dniu wyjazdu. Oparłam się o drzewo i głęboko westchnęłam.
- Dżesa co się stało? - Harry wstał z trawy i stanął na przeciwko mnie.
- Muszę już wracać - powiedziałam szybko. Czułam się teraz dziwnie. Jeszcze parę minut temu mieliśmy się pocałować. Widziałam, że on tego chciał, ale nie ja. Naprawdę dobrze się z nim dogadywałam. Nie chciałam by to się zepsuło.
- Czekaj podasz mi swój numer? - zrobiłam to i dynamicznym krokiem udałam się do domu.

*15 minut później
Szybkim ruchem przekręciłam klucz w drzwiach, torebkę rzuciłam gdzieś w kąt. Pobiegłam na schodach najszybciej jak umiałam. Weszłam do pokoju i od razu udałam się do walizki. Ręce mi się trzęsły ale udało mi się ją otworzyć. Chwyciłam pudełko i usiadłam z nim na łóżku. Wszystkie te czynności robiłam szybko, ale kiedy nadszedł czas otworzenia prezentu lekko spanikowałam. Serce biło mi tak jakby miało zaraz wyskoczyć. Strasznie dyszałam, a moje dłonie nie panowały nad ruchami. Próbowałam wziąć głęboki oddech. Gdy się już uspokoiłam zdjęłam pokrywkę i zajrzałam do środka. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom...

--------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie macie pojęcia jak się namęczyłam nad tym rozdziałem. Mam nadzieję że to docenicie w postaci komentarza. Macie jakieś podejrzenia co mogło być w pudełku?


piątek, 23 listopada 2012

Libster Awards

Chciałam bardzo podziękować Liv <3 za nominację. Nie spodziewałam się tego, zwłaszcza że to dopiero początku mojej twórczości. A oto zasady:

Nominacja ta jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Po otrzymaniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań zadanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (musisz ich o tym poinformować) i zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Pytania od autorki bloga http://life-complete.blogspot.com/

1. Dlaczego zdecydowałaś pisać?
Zdecydowałam się pisać ponieważ to dla mnie wielka pasja. Od dawna chciałam założyć bloga, ale zawsze się tego bałam. Dopiero gdy moja najlepsza przyjaciółka zaczęła pisać, poszłam w Jej ślady.

2. Kto jest Twoim idolem i dlaczego?
 To jest oczywiście One direction. Lubię ich ponieważ mają cudowne piosenki. Niektóre są  takie przy których chce się szaleć, skakać, a inne romantyczne, smutne. Są moimi idolami, bo są zabawni i bardzo przystojni

3. Co lubisz robić najbardziej oprócz pisania?
Uwielbiam tańczyć. Zazwyczaj do piosenek, które lecą na kanałach muzycznych takich jak Eska lub Viva.

4. Jaki nosi tytuł Twój ulubiony film?
Sala samobójców.

5. Czego słuchasz (rodzaj) ?
Różnie, to co mi padnie w ucho. Zazwyczaj jest to pop, ale również lubię rap.

6. Od kiedy jesteś Directioner?
Słyszałam od nich już dawno, ale taką prawdziwą Directioner to jestem od wakacji

 7. Kto Cię podtrzymuje na duchu gdy jest Ci źle?
Jest więcej osób niż jedna. Zazwyczaj są to moje 2 najlepsze przyjaciółki, które mogę powiedzieć wszystko i wiem, że na pewno mnie nie skrytykują. Również jest to mój dziadek, który zawsze może powiedzieć coś zabawnego, pocieszającego i tez mnie nie skrytykuję.

8. Jak wyobrażasz siebie za 10/20 lat?
Trudne pytanie. Ale chyba jak wiele osób chcę mieć kochającego męża, dwójkę dzieci, najlepiej by to był syn i młodsza od niego córka.  Mieszkalibyśmy wielkim domu z ogródkiem. I oczywiście nie rezygnowałabym ze swojej pasji.

 9.  Twój ideał chłopaka?
Powinien być wierny, pomocny, miły, opiekuńczy i uprzejmy. Jeśli chodzi o wygląd to najlepiej gdyby miał brązowe oczy, grzywkę, wysoką i wysportowaną sylwetkę.

10. Skąd czerpiesz pomysły na rozdziału w swoim blogu?
Różnie. Czasem po prostu z życia, gdy wydarzy się coś śmiesznego to piszę. Innym razem szukam ciekawostek o One direction i układam to w jakąś sensowną całość.

11. Ulubione zajęcie w czasie wolnym?
Spotkania ze znajomymi.

Blogi, które nominuję
  1. http://onediretiondirectioners.blogspot.com/
  2. http://and-be-with-me.blogspot.com/  
  3.  http://try-to-scream-out-my-lungs.blogspot.com/
  4. http://newlifeof1d.blogspot.com/
  5. http://nie-zamkne-sie-przed-toba.blogspot.com/
  6.  http://larrystylinsonn.blogspot.com/
  7. http://ziall-story-sylviaa.blogspot.com/
  8.  http://andallthisilttlethings.blogspot.com/
  9.  http://wafelku.blogspot.com/
  10. http://u-are-my-hallelujah.blogspot.com/
  11. http://i-choke-on-my-own-words.blogspot.com/

Moje pytania:
  1. Dlaczego postanowiłaś pisać bloga?
  2. Twoja ulubiona piosenka?
  3.  Czym się interesujesz?
  4.  Kogo lubisz najbardziej z One direction?
  5.  Gdzie chciałabyś mieszkać (kraj lub miasto)?
  6. Jedno z twoich marzeń
  7.  Kto jest Twoim autorytetem?
  8.  Jakie cechy powinna mieć najlepsza przyjaciółka?
  9.  Kim chciałabyś być w przyszłości?
  10.  Skąd bierzesz pomysły na bloga?
  11.  Co byś zrobiła gdybyś zobaczyła swojego idola?

piątek, 16 listopada 2012

Rozdział 5

Oczami Harrego
Obudziłem się około godziny 8. Wstałem z łóżka i udałem się do łazienki. Tam wziąłem szybki prysznic, ubrałem się w jeansy i koszulkę. Postanowiłem zrobić niespodziankę moim kolegom. Poszedłem do kuchni, otworzyłem lodówkę, która dzięki mnie, a właściwie dzięki tajemniczej blondynce była pełna. Wyjąłem potrzebne składniki i zacząłem smażyć naleśniki. Wyjąłem pięć talerzy i na każdym położyłem parę naleśników. Niall oczywiście miał najwięcej w końcu to Horan. Gdy posiłek był gotowy, usiadłem przy stole i czekałem na moich przyjaciół. Nagle usłyszałem głośne krzyki.
- O, obudzili się - pomyślałem. Popatrzyłem na schody na których Liam uciekał przed Louisem, który trzymał łyżkę.
- Nie uciekaj Liam, bądź mężczyzną! - wydzierał się na cały dom pasiasty. Popatrzyłem na Li, który schował się za mną.
- Harry, Harruś, Harrusiku ratuj! 
- Powiecie mi co się dzieje? 
- Chcę by przezwyciężył swój strach przed łyżkami - powiedział Lou.
- A ja tego nie chce! - upierał się Daddy.
- Smakuje ci zupa jedzona widelcem? Zrozum, że robię to dla twojego dobra.
- A ty zrozum, że ja nie chce dobra!
- Ej mam pomysł! - gdy chłopacy się kłócili coś mnie olśniło.
- No gadaj.
- Liam będzie jadł zupy łyżką...
- Gościu! - przerwał mi niezadowolony Li.
- Jeśli Louis przestanie jeść marchewki - spokojnie dokończyłem. Marchewka od razu zareagował.
- Zapomnijmy o tej sytuacji, nic się nie zdarzyło - mówiąc to dał łyżkę do zlewu i podbiegł do lodówki po pomarańczowe warzywko.
- Dziękuję - przytulił mnie z całej siły Li.
- Bo mnie udusisz. - zażartowałem, a chłopak natychmiastowo oderwał się ode mnie. Usiadł na swoim miejscu po czym włożył widelec z kawałkiem naleśnika do buzi. Usłyszałem kroki po schodach. Był to Blondyn. Kiedy zjawił się na dole powiedział
- Patrzcie Obama nas odwiedził.- szczerzył się Niall.
- Horanku kochany - zaczął Liam - Wiesz że to tektura prawda?
- Cii, nie niszcz jego marzeń - powiedziałem, prawie dławiąc się posiłkiem przez śmiech.
- Ej a gdzie nakrycie dla prezydenta?
- Tu jest - pokazałem na miejsce gdzie on zawsze siedzi. - Albo jesz ty, albo on, a ty wtedy nic nie dostaniesz - gdy to usłyszał rzucił tekturę na podłogę i konsumował posiłek.
- Nigdy was nie opuszczę. Nawet dla prezydenta. - mówił z pełną buzią do swojego talerza.
- A gdzie jest Zayn? - spytałem gdy zauważyłem, że jest nas tylko czwórka.
- Harry ty na serio się pytasz? - nie dowierzał mi Lou.- Przecież to takie oczywiste, że jest przy...
- Lustrze - dokończyli za niego Liam i Niall.
- No właśnie miałem to powiedzieć - odłożył marchewkę na talerz i zrobił focha. Jedliśmy w ciszy co było dziwne. Patrzyłem na Daddego i Głodomorka, a oni na mnie. Zerknąłem na Lou, a on się tylko na nas gapił. Pochylił się do mnie Niall i zapytał na ucho.
- Co mu jest? Przecież zawsze jest rozgadany.
- Mam pomysła - znów? To drugi pomysł tego ranka. Co jak co ale jestem zajebisty. Przypomniało mi się co Lou kiedyś powiedział. - Schowaj jego komórkę. - wyszeptałem. Horan mnie posłuchał i dyskretnie wziął telefon Marchewki i schował do kieszeni.
- Louis dzwoniłeś już do swojej matki? - jego oczy się powiększyły. Widać było, że o tym zapomniał. Dzwoni do niej nawet 6 razy dziennie. Popatrzył na stół. Był załamany - Ej Lou co się dzieje? - starałem się spytać jakbym się martwił, ale chyba mi to nie wyszło. Wstrzymywałem się by nie wybuchnąć śmiechem.
- Dobra wygraliście. Nie focham się już na was, a teraz dawajcie komórę. - Niall się na mnie popatrzył miną czy mu dać, a ja skinąłem głową na "tak". Podał mu ją, a pasiasty pobiegł szybko do swego pokoju i tam się zamknął. Zawsze tak robi. Nie chce by ktoś słyszał jego rozmowy. Popatrzyłem na schody. Wreszcie raczył się nas odwiedzić Zayn.
- Siema! Harry? - zapytał zdziwiony.
- Nie Selena Gomez - powiedziałem trzepocząc rzęsami.
- I nie przyprowadziłaś Justina? Wiesz o tym że jestem jego wielkim fanem. - oburzył się Horan
- Wolę was trzymać od siebie z daleka. Jeszcze byście się w sobie zakochali i byłabym w tedy sama. - udawałem głos Seleny i muszę przyznać, że jestem w tym niezły. Rzucam śpiewanie od dziś jestem Seleną. Zaśmiałem się cicho. Zayn nie zawracał uwagi na naszą śmieszną rozmowę na temat najulubieńszej pary na świecie. Usiadł i zaczął drążyć temat.
- Ale co ty tu robisz jest blisko 9 powinieneś spać, zawsze wstajesz ostatni.
- Przepraszam, że chciałem wam zrobić niespodziankę i usmażyłem naleśniki. Już nigdy się to nie stanie, obiecuję .
- Jeszcze nam śniadanie zrobiłeś? No to ja już wiem co tu się kręci. - Liam się roześmiał. Mulat popatrzył się na niego zdziwiony.
- Przepraszam, ale bądźmy szczerzy Zayn ty nic nie wiesz - położył mu rękę na ramię z miną współczucia.
- Nieważne, ale chłopacy niczego nie zauważyliście? - zwrócił się do Li i Nialla. Nic nie powiedzieli. - Harry się zakochał.
- Co? - powiedzieli naraz chłopacy - Haha Harry i zakochać się błagam - śmiał się Niall.
- Mówiłem Zayn, że ty nic nie wiesz. - znów Daddy położył mu rękę na ramię. Chłopcy się na mnie popatrzyli. Zauważyli, ze się zarumieniłem.
- Harry - zaczął niepewnie Niall.
- Ej przecież mnie znacie! Wiecie, że ja się nie zakochuję w dziewczynach. To one we mnie.
- No ale spotkałeś jakąś - Mulat nadal był przy swoim.
- Jeju daj już spokój. Już śniadania nie mogę dla was zrobić, bo już pan Zayn wszystkowiedzący zacznie swoje śledztwo.
- Przepraszam Harry ja po prostu...- nie chciałem go słuchać, więc mu przerwałem.
- Daj spokój wychodzę. - wziąłem komórkę i portfel tym razem sprawdzając zawartość i wyszedłem z domu. Usłyszałem jeszcze jak Zayn się spytał co Obama robi na podłodze, a Liam się śmiał. Postanowiłem pójść do parku. Tam zawsze mogłem się wyciszyć i pomyśleć. Usiadłem na ławce i zacząłem wspominać dzisiejsze śniadanie. To prawda myślałem o tej dziewczynie, ale by się od razu zakochać. Ja i miłość przecież to nie brzmi. Myślałem, że chłopcy mnie znają. No cóż myliłem się. Moje przemyślenia przerwały krzyki małych bawiących się dzieci. Nigdy ich przedtem nie widziałem. Zwykle było tu pusto.Wstałem by udać się gdzieś indziej gdy wpadła na mnie pewna dziewczyna.
- Ojej przepraszam - powiedziała brunetka. - No nie ty jesteś Harry Styles! - krzyknęła, a ja zasłoniłem jej buzię ręką.
- Cii nie wszyscy muszą wiedzieć.
- No tak przepraszam, ale ja jestem twoją wielką fanką, nie wierzyłam, że mogę cię kiedyś spotkać - dziewczyna coraz bardziej się nakręcała. Czułem jakby nie panowała na tym co mówi, że gada to wszystko z emocji - Jestem...eee...Sandra -dziewczynie oderwało mowę, gdy popatrzyła w prosto w moje oczy. Podała dłoń, ale jej nie ucisnąłem. Dla mnie to była zwykła fanka, których na tej planecie jest pełno wiec jak jednej nie dam autografu to chyba nic się nie stanie.
- Tak miło mi, ale ja już muszę lecieć - chciałem odejść kiedy zjawiła się ona.
- Tu jesteś Sandra. Zgubiłaś mi się w tym tłumie - blondynka chciała mówić dalej ale jej przerwałem.
- Cześć - powiedziałem. Wreszcie na mnie spojrzała. Miała piękne oczy i puszyste włosy. Czemu wcześniej tego nie zauważyłem?
- Eee siema. Chodź pójdziemy już - zwróciła się do koleżanki i pociągnęła za rękę. Ale ta ją przytrzymała,
- Wy się znacie? - spytała zdziwiona. - Jak?
-  Pamiętasz o tym chłopaku co ci przy śniadaniu mówiłam, że musiałam zapłacić za jego zakupy. To był on..
- Czemu mi nie powiedziałaś?
- A jak myślisz? Wiesz jak byś się zachowywała?
- Miałaś zadzwonić - nie zwracałem uwagi na to co mówią. Dla mnie liczyła się chwila rozmowy z nią. Bez tej całej Sandry. Umiem rozpoznać kto jaki jest po paru minutach poznania. Ona była jak większość fanek. Chciała się popisać jaka jest super, jaka szalona i jak mnie kocha, a tak naprawdę to cicha dziewczyna, która ma nudne życie. Ale jej przyjaciółka była o wiele inna. Nie znała mnie i nie zależało jej za bardzo by to zmienić. To mnie pociągało.
- Masz jego numer? - nie dowierzała jej towarzyszka.
- Sandra pogadamy o tym w domu. - rzekła stanowczo.
- No Sandra możesz już wracać - byłem dla niej nie miły wiem, ale ona ciągle przeszkadzała nam w rozmowie.
- Dobra pójdę. - odeszła zawiedziona. Szybko poszło,ale zastanawiała mnie jedna rzecz...
- Czemu się z nią przyjaźnisz? - spytałem gdy jej koleżanka była daleko od nas.
- Słucham?
- Jesteście zupełnie inne. Ty pewnie jesteś najpopularniejsza w szkole, a połowa jej klasy pewnie nie wie jak się nazywa.
- Nic o mnie nie wiesz. Daj mi spokój.
- Mmm ostra lubię takie - poruszyłem zalotnie brwiami. Uśmiechnęła się. - a twoje imię to?
- Ciekawość to pierwszy stopień do...
- Wiedzy! - przerwałem jej.
- Oj Harry, Harry.
- Jestem boski wiem.
- Tylko ty tak uważasz - pokazała mi język. Zwykle to bym się obraził, ale dla niej zrobiłem wyjątek -Dobra lecę Sandra na mnie czeka.
- Chwileczkę! - zatrzymałem ją - Spotkamy się jeszcze?
- Chciałbyś?
- Wiele nas łączy.
- Serio? Mi się wydaję, że nic.
- Spotkaj się jeszcze raz ze mną, a się przekonasz.
- Dobra to chodźmy.
- Ale jak teraz?
- Nie wczoraj. Masz coś lepszego do roboty?
- No nie, ale ty miałaś iść do tej nudziary.
- Sandry - poprawiła mnie.
- Szczegół.
- Teraz albo nigdy decyzja należy do ciebie - uśmiechnąłem się szeroko, a ona to odwzajemniła. -To chodźmy. Pokażesz mi trochę Londyn. - chciała już pójść, ale chwyciłem ją za nadgarstek.
- Jak podasz mi swoje imię. - puściłem ją. Byłem strasznie podekscytowany, wreszcie dowiem się jak się nazywa.
- Czyli jednak nigdzie nie idziemy.
- No weź powiedz mi.
- Dobra, ale nie licz na to, że za 5 minut opowiem ci całe moje życie.
- Kurcze, a miałem nadzieję - zażartowałem na co się uśmiechnęła. - A więc?
- Dżesika.
- Piękne imię. To idziemy?
- Pewnie. - chwyciłem ją za rękę, ale szybko wyswobodziła się z uścisku, po czym spojrzała na mnie groźnym wzrokiem co mnie nie co rozbawiło.
- Ona nie będzie łatwym celem, Harry musisz się postarać - powiedziałem do siebie w myślach.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------ 
I oto piąteczka. Jest to pierwszy rozdział z gifem. Nie wiem czy będę robić więcej takich chyba, że bardzo chcecie. Przy szperaniu w necie taki znalazłam i wpadł mi taki oto pomysł do głowy. Tak jak poprzednio..

3 komentarze = następny rozdział

sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 4

Oczami Sandry
Postanowiłam pójść na górę zobaczyć mój pokój. Zabrałam ze sobą walizki i jakoś zaniosłam je po schodach. Gdy byłam na piętrze zauważyłam 4 pomieszczenia. Otworzyłam pierwsze drzwi. Ukazała mi się łazienka.
- Wow! - wymknęło mi się z ust. Zrobiła na mnie duże wrażenie. Ja zawsze miałam małą i nie była tak ładnie wystrojona. Zamknęłam drzwi i udałam się dalej. Weszłam do następnego pokoju. Na początku się zdziwiłam ale przypomniałam sobie, jak Dżesa mówiła, że ten dom należał kiedyś do przyjaciół jej rodziców, którzy mieli dwie córki.
- To musiała być ich sypialnia  - pomyślałam. Kontynuowałam zwiedzanie domu. Następnym moim obiektem był pokój jednej z córek rodziny. Sądziłam, że będzie chciała go Dżesa. Ona lubi takie klimaty. Zostały mi ostatnie drzwi. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam je. Ukazało mi się przytulne miejsce, gdzie prawdopodobnie będę spędzać tu najwięcej czasu. Cały pokój został urządzony w moich ulubionych kolorach, a przy łóżku miałam widok na Londyn .
- Jest piękny! - rzuciłam się na łóżko i zamknęłam na chwilę oczy.

Oczami Harrego
Nareszcie uwolniłem się od tego wariatkowa. Kocham ich, ale czasem naprawdę ma się dość. Mieszkaliśmy na uboczu Londynu. Gdybyśmy mieszkali w centrum codziennie byłoby kilkaset fanek krzyczące nasze imiona. Do najbliższego sklepu mieliśmy 20 minut. Postanowiłem pójść na piechotę. Spacer dobrze mi zrobi. Po drodze myślałem o wielu sprawach. O zespole, sławie, dziewczynach. Każdego tematu po trochu, ale najdłużej zajęło mi rozmyślanie o miłości. Czy ją kiedyś znajdę. Gdy jeszcze nie byłem sławny umawiałem się z wieloma dziewczynami, a później z nimi zrywałem. Nie było mi ich szkoda. Nie jestem taki jak Liam, który traktuje dziewczyny jakby to był jakiś skarb, a na każdej randce gra na gitarze, śpiewając przy tym romantyczne piosenki przy zachodzie słońca. Ja jestem jego totalnym przeciwieństwem. Ale odkąd stałem się sławny nie umawiam się z dziewczynami. Nie chcę zniszczyć kariery, bo wiem jak moje loczki działają na fanki. Gdy chodzę na imprezy, a przyznaję, że często się to zdarza to zatańczę paroma dziewczynami, ale na tym niestety muszę skończyć. Choć z niektórymi zrobiłbym o wiele więcej. W końcu ujrzałem sklep. Zabrałem koszyk i zacząłem robić zakupy. Musiałem zrobić tego dużo, bo mieszkając z Niallem zdążyłem się zorientować ile on potrafi zmieścić w swoim brzuchu.

Oczami Dżesy
Szłam przed siebie szukając sklepu. Mieszkałyśmy w centrum więc chyba nie będę miała problemu znalezieniem go. Szłam sobie powoli chodnikiem. Po paru minutach drogi się skończył, a ja skręciłam prawo. Tam ukazał mi się wielki budynek.
-Szybko poszło - pomyślałam. Weszłam do niego. Zabrałam koszyk i pakowałam do niego różne rzeczy. Wyszło mi tego całkiem sporo. Poszłam do kasy. Przede mną stał jakiś chłopak. Twarzy nie widziałam, ale włosy miał świetne. Widziałam jak wyciągnął portfel, który był pusty.
- Kurde - powiedział cicho. Kasjerka wyglądała na zniecierpliwioną.
- Doczekam się wreszcie - powiedziała ostrym tonem. Można było się jej bać.
- Ja..ee - zaczął się jąkać.
- Zapłacę za ciebie - powiedziałam widząc jak chłopak się męczy. Kobieta podała mi cenę za jego zakupy i za moje. Grzecznie zapłaciłam i wyszłam ze sklepu. Miałam już iść swoją drogą kiedy pan zapominalski mnie zaczepił.
- Zaczekaj - podbiegł do mnie i chwycił za łokieć - nie zdążyłem ci podziękować, nie wiem jak ci się odwdzięczę. Oddam ci je obiecuję.
- Daj spokój to tylko kilkadziesiąt złotych - jestem bogata, więc kasa nie jest dla mnie żadnym problemem.
- Tylko? Mogłabyś mieć za to jakąś fajną sukienkę.
- Wybacz, ale śpieszę się - dla mnie nie był ciekawą osobą. Męczyło mnie jego towarzystwo dlatego chciałam jak najszybciej zwiać.
- Nie chcesz ze mną porozmawiać? - zapytał zdziwiony - jak ci się śpieszy to daj mi swój numer, umówimy się na jakieś ciastko czy coś.
- A ty znów zapomnisz kasy i będę musiała za ciebie płacić. Nie, dziękuję. - miałam odejść gdy mnie przytrzymał.
- Nie rozumiem, nie chcesz spędzić ze mną czasu? Wiesz ile dziewczyn chciało być teraz na twoim miejscu?
- No wysoko siebie oceniasz - zaśmiałam się lekko z niego.
- Nie wiesz kim ja jestem?
- Jakimś kolesiem, który myśli, że każda laska leci na jego loczki.
- Podpowiem ci, gram w zespole - świetnie gwiazda mi się trafiła. Może to jeden z tego zespołu Sandry.
- O jesteś tym pedałem z One direction.
- Co? Nie! - chciał dalej mówić, ale mu przerwałam.
- Tym pedałem z The wanted? - zgadywałam dalej.
- To już wolę byś nazwała mnie pedałem, a nie członkiem tego The wanted - zrobił minę jakby chciał zwymiotować.
- Ej oni są spoko ich piosenka była nawet w Epoce lodowcowej.
- Posłuchaj jestem w zespole One direction i nie jestem pedałem, jasne? Nikt z naszej piątki nim nie jest! Zrozumiałaś? - mówił to coraz głośniej. Musiałam go bardzo zdenerwować.
- Dobra, nie krzycz.
- Sorka, ale jak słyszę jak ktoś myśli, że jestem pedałem albo gorzej porównuję mnie do The wanted to nie potrafię zapanować nad sobą - nawet go rozumiałam. W liceum pełno osób mówiło, że jestem podobna do dziewczyny, która na szczęście uczyła się w innej szkole. Ona była strasznie plastikowa. Nie lubiłam tego porównania i też byłam wściekła gdy ktoś tak powiedział. Czyżby coś nas łączyło?
- Rozumiem cię. Przepraszam za to. Pójdę już. Koleżanka się pewnie o mnie martwi.
- Ej to dasz mi swój numer? 
-Co? Właśnie cię obraziłam, a ty chcesz się jeszcze raz ze mną spotkać? - nie dowierzałam
- Każdy ci powie, że jestem nienormalny - uśmiechnął się pokazując swoje dołeczki w policzkach. Odwzajemniłam to - Więc jak?
- Ja ci nie dam, bo za pewnie będziesz ciągle do mnie wydzwaniać, ale mi możesz dać.
- Skąd mam mieć pewność, że zadzwonisz?
- Zadzwonię obiecuję - Znów się do niego uśmiechnęłam.
- Masz bardzo ładny uśmiech - zarumieniłam się lekko. Podyktował mi numer i się rozstaliśmy. Szłam do domu myśląc o tej sytuacji, która przed chwilą się wydarzyła. Wariat z niego.Weszłam do domu. Zobaczyłam Sandrę oglądającą telewizję.
- Już jestem! - krzyknęłam.
- No wreszcie! Co tak długo?
- A bo wiesz miałam taką sytu...- przerwałam bo zauważyłam jak w telewizji leciała piosenka One direction, a teraz akurat była solówka loczka. Nawet nie powiedzieliśmy sobie jak mamy na imię.
 - On mnie śledzi - powiedziałam, stając bez ruchu.
- Kto cię śledzi? - zapytała zmartwiona moim zachowaniem
- A nie nic. Słuchaj to jest ten zespół tak?
- Tak. One direction. Kocham ich.
- A najbardziej?
- Każdego tak samo.
- Nie masz swojego ulubionego?
- Nie znam ich, więc nie umiem tego stwierdzić.
- A no dobra. A opowiesz mi o każdym z nich?
- Dlaczego? - spytała pełna obaw - Nie lubisz ich.
- Ale ty lubisz, więc chce ich poznać - powiedziałam tak by w końcu przestała się dopytywać i zaczęła mi opowiadać. Mówiła o każdym, a na końcu o Loczku. Ma na imię Harry. Na początku chciałam jej powiedzieć co mi się dziś wydarzyło, ale zmieniłam zdanie. Domyślam się jakby się zachowała wiedząc, że znam jednego z jej ulubionego zespołu, a na dodatek mam od jednego numer.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę spać - powiedziałam i ruszyłam na górę.
- Idź ja sobie jeszcze pooglądam. Jakby co bagaże ci zaniosłam, masz je w pokoju.- krzyknęła z dołu Sandra. Weszłam do mojego pokoju. Zastanawiałam się czy napisać do Harrego. Wyciągnęłam komórkę, ale po chwili zrezygnowałam Niech nie myśli, ze mi zależy. Wyciągnęłam z walizki potrzebne rzeczy i podreptałam do łazienki. Gdy letnia woda zmywała pot z mego ciała myślałam o chłopaku ze sklepu. Zaciekawił mnie. Chciałam jak najwięcej się o nim dowiedzieć.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
I oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba, ale zrobię Wam mały szantażyk:

 3 komentarze - następny rozdział 
  To chyba nie będzie trudne. Dacie radę ^^
Rozdział mnie nie zadowala ale przynajmniej Dżesa poznała się z Harrym :P
 Nie ma to jak pisać w zeszycie od matmy pomysły na bloga, a potem nie dawać go przyjaciółce do domu do przepisania i kazać jej to robić na lekcji i pilnować by tam nie zajrzała <3 Kończę, bo za niedługo napiszę tu całe moje życie :D

poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 3

Oczami Dżesy
Stałam przy oknie, obserwując czy Sandra już nadchodzi. Było już po piętnastej, a ona ciągle nie przychodziła. A co jeśli spotkała Dawida i on powiedział jej całą prawdę. Nie on nie jest taki, dotrzyma słowa i powie jej za miesiąc jak nadal nie będzie wiedziała. A może Patryk jej powiedział. Ten co wymyślił ten cały cyrk. Jak ja go nienawidzę. Chłopak zakochany w sobie. Nic się nie liczy poza jego lustereczkiem w różowej oprawce. Haha gej się znalazł. Nagle usłyszałam śpiew Pezeta. Wyjęłam komórkę z kieszeni. Na ekranie wyświetliło się imię Patryk.
- Czego? - odezwałam się wściekła. Zawsze gdy o nim myślę humor mi się psuję.
- Kwiatuszku spokojnie - kwiatuszek. Tak mnie nazywał gdy byliśmy razem. Tak, dobrze przeczytaliście byłam z tym pedałem. - Słyszałem że wyjeżdżasz. Mam dla ciebie dobrą wiadomość.
-  Haha zacny suchar, milordzie. Nigdy nie masz dobrych wiadomości.
- Wyjdź z domu - powiedział podejrzanie. Poszłam zobaczyć się w lustrze. Makijaż był w porządku, włosy przeczesałam palcami, a mój strój uznałam za odpowiedni na spotkanie z nim. Zawsze musiałam dobrze wyglądać przy ludziach, a zwłaszcza przy moich byłych. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam czarne BMW i opierającego się o niego Patryka. Dziwne, że wcześniej go nie zauważyłam, przecież patrzyłam się w okno. Pewnie przez moje przemyślenia. Podeszłam do niego. Jak zwykle na przywitanie pocałował mnie w policzek.
-Sprężaj się, nie mam całego dnia.- popatrzył na zegarek po czym powiedział.
- Jest 15, dzień już prawie minął - spiorunowałam go wzrokiem. - dobrze już dobrze.Trzymaj. - podał mi pudełko średniej wielkości owinięte ładnie papierem kolorowym.
- Co to ma być? - spytałam nie wiedząc o co chodzi. 
-Otwórz to jak będziesz w Londynie.
- Skąd wiesz gdzie jadę?
- Ma się źródła kwiatuszku - poruszał zabawnie brwiami.
- Moi rodzice? - spuścił wzrok w dół. Czyli zgadłam.
-Pójdę już. Udanych wakacji i proszę otwórz to jak będziesz Londynie i najlepiej jakby nikt tego nie widział. Nara - przytulił mnie na pożegnanie i odjechał swoim autem. Weszłam do domu. Zaskoczyło mnie zachowanie Patryka. Niby zakochany w sobie, a prezent mi dał. Uśmiechnęłam się. Podeszłam do walizki pakując pudełko. Nagle zadzwonił dzwonek. Poszłam do drzwi by je otworzyć.
- Hej Dżes - zobaczyłam Sandrę, która mnie przytuliła. Była ubrana w to.- Przepraszam że tak długo ale wiesz rodzice mówili mi jak mam się tam zachowywać, na co uważać, czego nie robić.
- Nie ma sprawy, ale chodźmy już. - wzięłam swoje walizki i zamknęłam dom. Zadzwoniłam po taxi. Czekałyśmy na nią jakieś 5 minut. Gdy przyjechała wsiadłyśmy do niej i pojechałyśmy na lotnisko. Zapłaciłam kierowcy i wyszłyśmy z auta. Zabrałyśmy z bagażnika walizki po czym poszłyśmy na nasz samolot. Gdy go znalazłyśmy weszłyśmy do niego i usiadłyśmy na fotelach. Ja koło okna, a Sandra obok mnie. W trakcie lotu mówiła mi o tych całych One direction. Nie ciekawiło mnie to, ale udawałam, że ją słucham gdy tak naprawdę moje myśli były zupełnie gdzie indziej. Po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że nie słychać już "Oh Harry jest taki słodki, i te jego loczki". Popatrzyłam na przyjaciółkę, która spała. Postanowiłam zrobić to samo i udałam się w objęcia Morfeusza. 

 Oczami Harrego
Przez cały dzień byłem w swoim pokoju. Czemu? To proste przy debilach nie da się leczyć kaca. Tak mówię o tych dziwakach z zespołu, których dziwnie mi to mówić kocham nad życie. Mieszkamy razem. Jesteśmy wszyscy jak bracia, choć często mnie wkurzają, nie wyobrażam sobie życia bez nich.W końcu poszedłem na dół, po schodach. Ostrożnie trzymałem się barierki by nie przewrócić się, a pare razy już mi to się zdarzyło. Nawet na trzeźwo. Gdy byłem już na dole myślałem że zwariowałem. Liam i Niall tańczyli na stole gangam style.
- Opa Gangam Style! - krzyknęli równocześnie.
- Opa wam chłopaki  - przywitałem się z nimi.
- Witaj mój mistrzu - ukłonił mi się Niall, a Li go trzymał by nie upadł
- Blondasku, nie wiem co ćpałeś, ale zmień dilera - on się zaśmiał i zwrócił się do Liama - Słyszałeś powiedział do mnie Blondasku, to jest takie słitaśne.
- Ty uważaj bo nasz "pan kocham marchewki bardziej od swojej matki" będzie zazdrosny - pogroził mu palcem Daddy.
- Z kim ja żyję? - wyszedłem z jadalni i udałem się do salonu. Na kanapie siedział Zayn ze swoim lusterkiem.
- No cześć piękny - zaczął do niego mówić - Co jak co, ale ty jesteś coraz przystojniejszy, jak to robisz? - zamruczał cicho pod nosem - Prawdziwy Adonis. Co mówisz lustereczku? - przyłożył ucho do szkła jakby mu coś w sekrecie mówiło - Uważasz, ze jestem piękniejszy? Aww jesteś taki słodki, że chyba się rozpłaczę. No chodź tu, wiem że tego chcesz - mówiąc to powoli przybliżał lusterko do swoich ust robiąc przy tym dziubek - no daj całusa, takiego megacałuśnego - stało się. Zayn Malik pocałował lusterko. Ale nie raz. Całował długo, coraz namiętniej.
- Zayn głąbie proszę zlituj się! - wykrzyknąłem po czym zasłoniłem ręką oczy.
-Kurde Harold, zero prywatności w tym domu - obrażony wstał z kanapy i udał się do swojego pokoju głaszcząc przy tym lusterko. Kolejny co musi zmienić dilera. Usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor. Leciała nasz piosenka Live while we`re young. Akurat Zayn śpiewał solówkę. W tym momencie coś mi się przypomniało.
- Zabiję gogusia - wstałem z kanapy i szybkością światła pobiegłem na górę do pokoju Zayna. Był w łazience. U nas każdy ma swoją. Układał swoją fryzurkę. Rzuciłem się na niego i zacząłem czochrać jego już ułożone włoski.
- Nieee moja fryzura! - panikował laluś - złaź ze mnie tłuściochu!
- Tłuściochu? - popatrzyłem na niego z oczami mówiące "Pożałujesz tego".
- O nie!
- O tak! - zacząłem go łaskotać.
- Harry, przestań proszę - ledwo mówił, bo się strasznie śmiał.
- Jak przeprosisz - zacząłem go do tego jeszcze dźgać.
- Za co? - nic już nie robiłem tylko leżałem na nim okrakiem.
- Za nazwanie mnie Harold! - powiedziałem wściekły.
- I ty się przez to tak wkurzyłeś - Zayn tak śmiał się, że ledwo łapał oddech.
- Wiesz, że tego nienawidzę. Przeproś! - rozkazałem i dalej go łaskotałem.
- Dobra przepraszam tylko przestań.
- Nie mogłeś tak od razu? - wstałem z niego i jak niby nic wyszedłem z jego pokoju. Poczułem się spragniony więc poszedłem do kuchni. Otworzyłem lodówkę, która była pusta. Prawie pusta. Na dole było pełno marchewek, a w drzwiczkach pusta butelka wody. Wyjąłem ją, by wyrzucić do śmietnika. Otworzyłem szafkę, która znajdowała się pod zlewem.
- Harry! Wstałeś złotko - w małym pomieszczeniu znajdował się skulony Louis, który jadł marchewki.
- Co ty tu robisz?
- Eeee no nie wiem jem? - pokazał na warzywo po czym go ugryzł.
- No tak widzę ale czemu tu, pod zlewem i to jeszcze koło śmietnika?
- Tu smakuje najlepiej - odpowiedział z pełną buzią pasiasty.
- A no tak głupie pytanie - powiedziałem lekko zakłopotany - Lou zrobisz coś dla mnie?
- Co tylko chcesz Loczku - wysłał mi w powietrzu buziaka.
- Wyrzuć to - rzuciłem w niego butelką i zamknąłem drzwiczki.
- Co za kretyn.
- Ej słyszałem! - wykrzyknął pan Marchewka. Cicho się zaśmiałem. Postanowiłem zrobić zakupy. Wziąłem portfel i wyszedłem z domu.

Oczami Sandry
Wylądowaliśmy. Jesteśmy w Londynie! Wyszłyśmy z samolotu, a łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Gdy Dżesa zobaczyła mój stan, mocno mnie przytuliła.
-Spokojnie wiem, że się cieszysz, ale musisz się opanować.
- Masz rację, nie mogę w tym mieście wyglądać na beksę - wyciągnęłam z torebki chusteczki i wytarłam nią policzki oraz nos. Następnie wymusiłam uśmiech.
- Cudownie, chodź - Dżesa pociągnęła mnie za sobą. Znów wsiadłyśmy do taksówki. Dziewczyna podała kierowcy adres naszego domu. Było już ciemno, a miasto było pięknie oświetlone. Zapłaciłyśmy za podwózkę. Gdy wysiadłam ujrzałam piękną willę.
- My tu mieszkamy? - spytałam nie dowierzając.
- Tak. Może być?
- Żartujesz tu jest cudnie!
- Chodź - szłam za Dżesą. Wyciągnęła klucze z torebki i otworzyła drzwi. Postawiłyśmy walizki w korytarzu, a ja otworzyłam buzię z wrażenia. - A więc tu jest salon - przyjaciółka pokazywała poszczególne pomieszczenia - tu jadalnia połączona z kuchnią. Schody prowadzą do naszych pokoi i łazienki. Odpocznij sobie, a ja pójdę kupić coś na jutro na śniadanie. - miała już wychodzić kiedy ją zatrzymałam.
- Dżesa - odwróciła się w moją stronę - Dziękuję, za wszystko - powiedziałam.
- Nie ma za co - przytuliłyśmy się. Gdy wyszła na zakupy, usiadłam na blacie i pomyślałam, że to będą najlepsze wakacje. Nic ich nie zepsuję.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział nudny, bo na razie dziewczyny się wprowadzają, ale następny rozdział postaram się dodać ciekawszy. Nie przestawajcie komentować to dla mnie ważne.



piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 2

Oczami Sandry
Obudziłam się bardzo dobrym humorze. Cieszyłam się, że już zakończenie roku szkolnego. Nie z powodu nauki, to akurat lubiłam, ale przez ludzi. Nie zobaczę ich przez 2 miesiące. Co za ulga. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic. Dokładnie wytarłam się ręcznikiem i ubrałam to. Jak zwykle inny styl od moich rówieśniczek, które pewnie będą ubrane krótkie sukienki z głębokim dekoltem, a do tego długie szpilki. Zobaczyłam się w lustrze, nałożyłam trochę tuszu i pudru. Wyjątkowo postanowiłam włosy zostawić rozpuszczone. Zeszłam na dół. Było pusto. Moi rodzice pewnie byli już w pracy. Weszłam do jadalni. Na stole było przyszykowane śniadanie. Kanapki z serem, szynką i pomidorem. Zrobiłam sobie herbatę i zasiadłam do konsumowania posiłku. Jadłam powoli, starannie przeżuwając każdy kęs gdy nagle usłyszałam znaną mi melodyjkę.
- Halo - powiedziałam z pełną buzią
- Dzieńdoberek kochaniutka - usłyszałam w słuchawce głos Dżesy - śniadanko się tu zjada co? Jedz szybko będę po ciebie za 5 minut - po wypowiedzeniu tych słów usłyszałam znane mi pikanie. Postanowiłam się nie śpieszyć. Znam te je 5 minut. Ugryzłam kanapkę, gdy usłyszałam dzwonienie dzwonka. Zdziwiona poszłam szybko otworzyć.
- Dzieńdoberek kochaniutka.
- Wiesz o tym, ze się powtarzasz.
- Nie rozumiem.
- To samo powiedziałaś mi 5 sekund temu. No właśnie co tu robisz miałaś być za 5 minut.
- Tak? Musiałam się pomylić. Ale cyfra 5 była właściwa - uśmiechnęła się do mnie szeroko. Była ubrana w to. Dokładnie tak jak pisałam jak będą ubrane inne dziewczyny. Jestem jasnowidzem? Ja bym nie ubrała takiego stroju na zakończenie. Bardziej na imprezę, ale i tak nie widziałam siebie w tej kreacji. Wpuściłam ją do środka. Miałyśmy jeszcze pół godziny czasu do rozpoczęcia ceremonii, a do szkoły zajdziemy tam w 10 minut. Poszłyśmy więc do salonu i usiadłyśmy na kanapie  - Wiesz o tym że masz otwartą bramę? I dobrze, nie lubię gadać tym takim urządzeniem
- Domofon - powiedziałam śmiejąc się z mojej wariatki.
- Ej no nie śmiej się ze mnie. - zrobiła foch forever, który trwa 3 sekundy. - Dobra powaga - po tym słowach ucichłyśmy, a po paru sekundach znów śmiałyśmy, tak że prawie leżałyśmy na podłodze. - Dziewczyno ja cię kocham. Czemu tylko przy mnie umiesz być taka wyluzowana?
- Eee no ja...nie wiem...eee - specjalnie się jąkałam. Wybuchłyśmy śmiechem jeszcze bardziej.
- Dobra spokój, powiem ci już, bo pewnie później zapomnę. Bądź u mnie o 15 z walizkami. Taksówką pojedziemy na lotnisko, a tam samolotem prosto do...?
- Londynu! - krzyknęłam po czym stanęłyśmy na tapczanie i skakałyśmy - Późno już, chodźmy, bo się spóźnimy - chwyciłam ją za rękę i wyszłyśmy z domu. Po drodze gadałyśmy o naszych wakacjach. Gdy byłyśmy już przy szkole, zobaczyłyśmy grupkę najpopularniejszych osób w szkole. Dżesa popatrzyła na mnie z oczami szczeniaczka.
- No idź do nich. Poradzę sobie. 
- Dziękuję -  powiedziała i poszła do grupki. Chciałabym należeć kiedyś do nich. Westchnęłam głęboko i weszłam do liceum. Zauważyłam Kubę. Kolega z mojej klasy. Wariat jakich mało. Znam go od przedszkola. Jest bardzo mądry, ale jego pamięć, szkoda gadać.

- Hej Sandra! Nie wiesz może czy Michał już poszedł?
- Chyba tak, a stało się coś? 
- No bo zdaję na kartę motorowerową.
- Aha - powiedziałam choć nie za bardzo wiedziałam co Michał ma z tym wspólnego - Ale po co Ci on?
- Bo trzeba wypełnić kartkę, no wiesz wpisać wszystkie swoje dane - pokiwałam głową na znak, że rozumiem - no i ja tą kartkę dostałem, a nie pamiętam gdzie dałem, a Michał przy tym był więc powinien wiedzieć.

Gdy przypomniałam sobie tą sytuację, która wydarzyła się pare lat temu zaśmiałam się. Gdy Kuba mnie zauważył podszedł do mnie.
- Hej Sandra. - podał mi dłoń - Co cię tak rozbawiło?
- Przypomniały mi się stare, dobre czasy.
- Rozumiem. Też lubię przypominać sobie dawne czasy. Czasem myślę, że gdybymgł cofnąć czas...
- To byś zapamiętał gdzie co chowasz - zaśmiałam się 
- Co?
- Nie nic - zrobiłam się czerwona na twarzy.
- Dobra ja idę, a ty sobie tu jeszcze powspominaj - uśmiechnął się do mnie, odwrócił się i poszedł do swoich znajomych. Różni się od innych chłopaków. Nie unika mnie i do czasu, do czasu pogada. Nie jest popularny, bo jest mądry, ale zabawny dlatego pare tych "fajnych" osób go lubi.  Poszłam już w kierunku auli. Byli już chyba wszyscy. Dziwne że szlachta się nie spóźniła.
- Ej paczcie kujonek się spóźnił. 
- No no buntuje się dziewczynka.
- A jeszcze ten jej strój, mmm mam nadzieję, że spódniczki będą coraz krótsze - wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać. Usiadłam z tyłu, w rogu. Poszukałam wzrokiem Dżesy. Uśmiechnęła się jakby chciała mi powiedzieć "Nie martw się". Po chwili wszedł dyrektor i zaczął swój monolog. Wszysc się nudzili, ale gdy usłyszeli, że dostałam nagrodę jako najlepsza uczennica zaczęły się komentarze.
- O nasz kujonek!
- Pani minispódniczka! 
Dostałam książkę i dyrektor uścisnął mi dłoń. Wróciłam na swoje miejsce. Ceremonia trwała jeszcze pół godziny.
- Wypocznijcie, uważajcie na siebie i widzimy się za rok. - po wypowiedzeniu tych słów, uczniowie zaczęli śpiewać "To jest już koniec nie ma już nic, jesteśmy wolni, możemy iść". Szybko wyszłam z liceum, ale i tak usłyszałam za sobą pare nie miłych komentarzy

Oczami Dżesy
-Hej Dżesa - zagadał do mnie najprzystojniejszy chłopak w szkole. Kiedyś był mój, ale zerwałam z nim. Nie ma mi tego na złe. Teraz jest moim przyjacielem zawsze mogę na nim polegać. - Jest impreza z okazji wakacji, zaszczycisz swoją obecnością nieprawdaż? - powiedział zalotnie po czym przybliżył się do mnie i odgarnął opadające na moją twarz włosy. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Czułam jego oddech na moim policzku i te jego niebieskie tęczówki patrzące w moje. Miałam do niego słabość, a on lubił to wykorzystywać.
- Przykro mi nie mogę - chciałam puścić wzrok w dół, ale on chwycił mój podbródek, że musiałam na niego spojrzeć. Jego oczy mnie onieśmielały.
- Dlaczego? - drżała mu dolna szczęka
- Wyjeżdżam, dziś - ledwo wydusiłam z siebie. Tak bardzo chciałam spędzić z nim wieczór.
- Z Sandrą? - pokiwałam głową. Oddalił się ode mnie.
- Ona nic nie wie prawda? - spytał, choć dobrze znał odpowiedź
- Dawid ja Ci to wszystko wytłumaczę, ale po wakacjach. - chciałam mu wyjaśnić to wszystko, czemu to robię, czemu ją oszukuję, ale nie dziś. Nie byłam na to gotowa;
- Dżesa, po co Ty z nią jedziesz? Czemu ją krzywdzisz?
- Dawid zrozum mnie, proszę - pojedyncze łzy ciekły po moich policzkach.
- Ciebie się nie da zrozumieć - odparł cicho. Spuścił wzrok na chodnik. - I jeszcze pomyśleć, że dziś - nie dokończył. Głos mu się łamał.
- Dokończ - zachęciłam, ale czułam, że ta wiadomość mnie zaboli.
- Chciałem ci wyznać miłość - powiedział smutno. - Chciałem być z tobą rozumiesz?! - krzyknął, podszedł do mnie i chwycił mnie za nadgarstki - Jesteś miłością mojego życia. Jesteś najważniejsza. Nic innego się nie liczy rozumiesz? Po naszym rozstaniu byłem załamany, ale nie dawałem tego po sobie poznać. Zadowalałem się twoją przyjaźnią, ale ja tak dłużej nie mogę. Ja przy tobie wariuję. Gdy cię widzę chcę cię pocałować, tak jakby to był nasz pierwszy pocałunek. Ale to zepsułaś. Zniszczyłaś wszystko! Nie mogę być z kimś kto jest nieuczciwy i myśli , że ludzie nie mają uczuć - chwycił mnie mocniej za nadgarstki aż syknęłam. Słysząc to natychmiast rozluźnił uścisk.
- Nie mogę jej powiedzieć! Znienawidzi mnie.
-Trzeba było się tego domyślić, a nie bawić się w tą grę.
- Wiesz, ze musiałam - Chwycił kamyk i rzucił go w drzewo z całej siły. To go trochę uspokoiło. Podszedł do mnie, objął moją twarz w swoje ręce. Wytarł rękawem moje mokre policzki.
- Powiedz Sandrze prawdę.
- Co?
- Powiedz jej albo ja to zrobię. Nie może żyć w kłamstwie.
- Ale..
- Daje ci czas do 1 sierpnia
- Czemu mi to robisz?
- Wiesz, że nie lubię jak ktoś się bawi uczuciami innych. Dżesa, wiesz co do ciebie czuje, ale muszę dobrze postąpić. Ona musi się o tym dowiedzieć. Najlepiej było by od ciebie. Daję ci miesiąc. To dużo czasu
- Zepsujesz mi wakacje - krzyknęłam mu prosto w twarz
- Trzeba było nie zgadzać się na ten cały  układ co ci proponował Patryk. Udanych wakacji. Odchodząc odwracał się jeszcze pare razy do mnie z smutnymi oczami. Pomimo tego co się teraz stało to dobry człowiek. Nie cierpi kłamstwa. Żałuję tego co zrobiłam, ale przecież czasu nie cofnę. Sandra dowie się o wszystkim. Ale nie teraz. Nie zepsuję jej połowy wakacji.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemka! Jest już drugi rozdział. Jakaś akcja się już dzieje, ale o co chodzi z tym kłamstwem dowiecie się czytając moje wypociny. Cieszę się, że jest już ponad 100 wejść, ale martwi mnie liczba komentarzy. A więc jeśli czytasz to proszę o komentarz. Pewnie większość was pisze bloga więc wiecie, że komentarze są zawsze mile widziane. Postaram się by już w następnym rozdziale wystąpił choć jeden członek zespołu.